Artur Paszczak i Adam Pieprzycki – przejście Grani Głównej Tatr w 106 godzin i 38 minut!
01.08.2016Brawa dla Artura Paszczaka i Adama Pieprzyckiego za przejście Grani Głównej Tatr. Przeczytajcie relację Artura z tej prawdziwej wyrypy:
W dniach 21-25 lipca, w 106 godzin i 38 minut przeszliśmy razem z Adam Pieprzycki Grań Główną Tatr od przełęczy Zdziarskiej do Huciańskiej. Biwaki doniosła nam grupa wspierająca: Alicja, Tadek Grzegorzewski i Leszek , którym serdecznie dziękujemy za pomoc, szczególnie Alicji, za tytaniczną robotę.
Biwakowaliśmy kolejno:
- Na Strzeleckich Polach pod Jaworową Przełęczą (wsparcie Alicja i Leszek)
- W Żelaznej Kotlince pod Zachodnimi Żelaznymi Wrotami (wsparcie również Alicja i Leszek)
- W kotlince pod Zadnim Mnichem (wsparcie Alicja i Tadek)
- Na Jamnickiej Przełęczy (wsparcie Alicja).
Na Kasprowy mieliśmy dostarczone buty biegowe i kijki.
Grań, co do zasady, pokonywaliśmy według opisu Janusza Kurczaba z książki „Najpiękniejsze szczyty…”, wchodząc co najmniej na wszystkie wytłuszczone punkty topograficzne według opisu autora. Maks. pokonane trudności to V- na Małym Ganku, przeszliśmy oczywiście grań Ostrego, uskok Krzesanego Rogu i Rówienkowej Turni, uskok Żłobistego i Wysokiej, czy uskok Małej Śnieżnej Kopki.
Nieśliśmy ok. 8 kg plecaki ze sprzętem wspinaczkowym, ubraniem, szturmżarciem i co najważniejsze wodą (2,5-3l na dzień). W dwóch miejscach mieliśmy zostawione z wcześniejszych prób soczki Tymbark 0,5l. Po wcześniejszych próbach w pełnym rynsztunku (bez wsparcia czy depozytów) przekonaliśmy się, że szybkie przejście grani w czasie choćby nawiązującym do rekordowych przejść Włodka Cywińskiego i Krzyśka Żurka (notabene sprzed 40 lat!) jest nierealne. Dlatego zdecydowaliśmy się na ustępstwo stylowe w rodzaju tego, jakie stosowali Włodek i Krzysiek. Wiemy, że nie jest to ideał przejścia, ale po prostu było to wszystko, na co nas było stać, lepiej nie potrafiliśmy. Jeśli ktoś uznaje nasz styl na ułomny to ma rację, ale nic nie stoi przecież na przeszkodzie, aby go poprawił.
Adam na grani Rumanowych Czub fot. Artur Paszczak.
Nawiązanie do czasów dwóch starych wspomnianych wyżej Mistrzów nie powiodło się. Zaważył pierwszy dzień – błoto w Bielskich, zimno, mokra skała. Na niektórych odcinkach byliśmy jednak tak samo szybcy jak Włodek, ale per saldo „dołożył” on nam cały dzień! Czas Krzyśka Żurka jest natomiast czasem z innej planety. My, pomimo naszych laurów ultra maratonów, treningów, becków i odżywek, okazaliśmy się za słabi, aby myśleć o poprawieniu tamtych rekordów, nawet zbiegnięcie z ostatniego szczytu grani, Małej Białej Skały, zajęło nam prawie dwukrotnie więcej niż Włodkowi. Pozostaje nam tylko z wielką pokorą schylić głowy i wyrazić swój najwyższy podziw.
Przygotowania i próby zajęły nam 4 sezony. Była to nasza trzecia próba – poprzednie zakończyły się odpowiednio na Białej Ławce (po moim odpadnięciu z blokiem i pęknięciu 5 kręgów), i Litworowej Przełęczy z powodu słabego tempa i odparzenia (moich) stóp. Obaj z Adamem uważamy Grań za naszą najtrudniejszą drogę, ale też za rzecz absolutnie wyjątkową. To przejście pozostanie w naszej pamięci jak żadne inne.
Łojenie w Kominie Martina na MSW fot. Artur Paszczak.
Dziękujemy wszystkim, którzy nam pomagali i dopingowali, wszystkim, którzy nam dobrze życzyli. Alicji kłaniamy się w pas – bez niej to by się po prostu nie udało. Bez Tadka i Leszka takoż. Ja ponadto dziękuję Alicji, że zdzierżyła te wszystkie przeznaczone na przygotowania sezony, a Adamowi, że nigdy nie tracił wiary w sukces i co roku dopingował mnie do kolejnych prób. Dziękuję Mu także za to, jakim był partnerem, wsparciem i przyjacielem. Siwy – bez Ciebie nigdy bym tego nie zrobił.
Nasze przejście, jakkolwiek chrome, dedykujemy wizjonerowi Grani, naszemu wielkiemu koledze, który zagrzewał nas do kolejnych prób, doradzał i wspierał, a który nie doczekał, by nam pogratulować – Włodkowi Cywińskiemu.
Artur Paszczak