Nowa droga na Laila Peak w Pakistanie

Laila Peak ok 6096m- pierwsze przejście SE ściany
„Top-R-oute in the Rock” ED- VI- A1/M6 60°-75° 450m deniwelacji.
6-8.09.2025 J. Czech, J. Myśliński

Między 18 sierpnia a 15 września tego roku w Karakorum (Pakistan) współfinansowany przez „Fundację Kukuczki” działał polski zespół w składzie: Jacek Czech „Tata”, Przemysław Pawlikowski i Jędrzej „Lelo” Myśliński. Team ratowników TOPR za cel obrał dziewiczą południową ścianę Laila Peak ok 6096m* n.p.m.(w miejscowym języku Baltów- Lela Peak), w dolinie Hushe. Pomysłodawcą samego projektu był Jacek Czech, który w ciągu dwóch miesięcy zorganizował zasadniczą część wyprawy. Brak dobrych zdjęć ściany oraz brak informacji, jak w ogóle dotrzeć pod nią dodawały smaku przedsięwzięciu.

* Podawane wysokości szczytu Laili wahają się od 6096m do 6200m a niektóre źródła podają nawet 6614m n.p.m. (w opinii zespołu raczej bliskie okolice 6000m – wysokościomierze w zegarkach).

Po wstępnej aklimatyzacji na 4400m w rejonie Skardu, rozpoczęliśmy właściwą część ekspedycji. Dotarliśmy samochodem do wioski Hushe, skąd po noclegu wyruszyliśmy jednodniową karawaną do Base Campu (ok 20km i 1000m przewyższenia). Sama baza znajdowała się na wysokości 4150m n.p.m. przy popularnym szlaku trekkingowym prowadzącym przez przełęcz Gondogoro. Sezon trakerski w tym czasie dobiegł końca w związku z czym bazę mieliśmy tylko dla siebie. Za sprawą obsługującą wyprawę Agencji LELA PEAK zespół został wzmocniony o kucharza Yunusa oraz jego pomocnika sympatycznego Hamida.

Pierwsza część działalności górskiej skupiła się na:

Zarówno dojście przez wcięty kanion w dolinę, jak i sam lodowiec, okazały się w miarę przyjazne i dość łatwe technicznie, a jedyne, co trzeba było robić, to wszystkie działania prowadzić z rana (niebezpieczeństwo obrywów skalnych zarówno na dojściu jak i na samym lodowcu).

Kalendarium:

26 sierpnia: wytyczenie drogi podejścia w dolinę

28 sierpnia: założenie bazy wysuniętej na morenie czołowej lodowca ok 4850m n.p.m.

29 sierpnia: dotarcie całego zespołu na przełęcz pod ścianą ok 5550m n.p.m. ( pierwszy raz mogliśmy zlustrować całą ścianę oraz spojrzeć na K2, masyw Brod Peaku i Geshernrumów), założenie depozytu i zejście na nocleg do bazy wysuniętej

30 sierpnia: zejście do BC, odpoczynek i pierwsze załamanie pogody (ochłodzenie i opad śniegu powyżej 5 tys. stąd przerwa w działaniach). Ze względu na skalny charakter ściany po poprawie pogody przeczekaliśmy dodatkowo dwa dni, żeby skała przeschła i wytopiło świeży śnieg.

5 września: wyjście z BC do bazy wysuniętej.

6 września: planowane podejście pod ścianę. Nad ranem Przemek walczący od wielu dni z problemami zdrowotnymi decyduje się wycofać do bazy, zresztą jest to ostatnie miejsce, gdzie Przemek samotnie może zejść do BC i wydaje się to wszystkim, jedynym sensownym pomysłem. Jako dwójkowy zespół musimy zmienić taktykę i zminimalizować ilość „towaru” do zabrania wyżej. Ruszamy. Zanim słońce zacznie smagać lodowiec , docieramy na przełęcz, gdzie rozbijamy namiot. Po szybkiej regeneracji i posiłku Jędrek prowadzi pierwsze dwa wyciągi: pierwszy ok M6, bez raków, ale z dziabami wyżej trudności obniżają się do IV i są już czysto skalne. Zjeżdżamy pozostawiając liny do podejścia.

7 września: piękna słoneczna pogoda i dzień Jacka. Zmotywowany prowadzi główną cześć i skalne trudności VI A1. W połowie ściany, w siodełku pod Amboną zostawiliśmy depozyt, aby zmniejszyć ciężar plecaków, zabieramy minimum sprzętu, aby zyskać na szybkości poruszania się. Droga wiedzie przez najsłabsze punkty ściany wiodącymi formacjami. Są tu rysy, kominy, płyty, powiązany lodem gruz i eksponowane trawersy wyprowadzające ze ściany na północno-wschodnią, lodową stronę góry. Na kancie ściany, na skalnej półce zastał nas drugi biwak, gdzie na siedząco przeczekujemy noc. Biwak choć niewygodny jest termicznie komfortowy i daje możliwość ogólnej regeneracji. Niestety w nocy zwiększyło się zachmurzenie i zaczął prószyć śnieg.

8 września: mimo opadu śniegu i nikłej widoczności „Lelo” zaczyna prowadzić ostatnią lodową część. Wysokościomierze w zegarkach wskazują, że do szczytu pozostało ok 250m deniwelacji. Tempo jest dobre, warunki mikstowe też. Nie ma pięknej pogody, za to jest mróz i pewność, że słońce nie wytopi nic ze ściany. Po trzech długich 60-cio metrowych wyciągach max M4 75*, około godziny 11.00 meldujemy się na szczycie. RADOŚĆ. Z 250m do pokonania wyszło 150m.Czy to błąd wysokościomierzy, czy zawyżona wysokość Laili? Nie zabawiliśmy zbyt długo na szczycie – pogoda nie była stabilna, a trzeba było jeszcze zjechać nieznaną, przewieszoną częścią ściany. Same zjazdy to osobny rozdział, okazały się bardzo stresujące. W połowie zjazdów dotarliśmy do pozostawionego dzień wcześniej depozytu i finalnie bezpiecznie zjechaliśmy do namiotu rozbitego pod ścianą. Ze względu na dalsze opady i słabą widoczność zdecydowaliśmy o wycofie i zejściu lodowcem. Pod lodowcem zdeponowaliśmy cały majdan i na lekko w zapadającym zmroku zeszliśmy w stronę Base Campu. Około 22.00, po dwóch kilometrach marszu, zostaliśmy przywitani przez Przemka, Yunusa i Hamida.

10 września: po dniu restu, wyjście po depozyt Przemka i Jędrka.

11 września: pożegnalny trekking na lodowiec Gondogoro i północną stronę Laila Peak; do bazy docierają „Porterzy” i wyprawa dobiega końca.

12 września: zejście karawany do wioski Hushe i dalszy transfer samochodem do Skardu, gdzie docieramy późną nocą.

Mimo, że w ścianę wbiliśmy się bez Przemka, to bez Jego ciężkiej pracy przy wynoszeniu, a później znoszeniu sprzętu, cała akcja by się wydłużyła i prawdopodobnie nie udałoby się nam nic zdziałać. Jego udział w tym sukcesie jest niepodważalny, tak samo jak Yunusa Anjuma oraz Hamida Hussaina, którzy nas aktywnie wspierali podczas tych 20 dni w bazie! Wielkie brawa dla braci Anvara i Akbara Syed-ów z agencji „Lela Peak Expedition” za profesjonalizm, całą organizację i gościnę w Pakistanie!
W czasie działania w dolnej części ściany napotkaliśmy na trzy stare pętle zjazdowe wskazujące na możliwą linię zjazdu ze szczytu.

Dziękujemy:
Wam wszystkim za modlitwy, kibicowanie, trzymanie kciuków, wszelkie wsparcie oraz: Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki, Fundacji Himalaizmu Polskiego im. Andrzeja Zawady za wsparcie finansowe, TOPR, Szkole wspinaczkowej Haliny i Jacka Czech „W Skale”, THIS 1 – batony & liofy.

I przede wszystkim naszym żonom, rodzinom, bliskim którzy przez cały miesiąc musieli radzić sobie bez nas w kraju:)

 

Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.